Będąc w okolicy Tomaszowa Mazowieckiego, w końcu udało mi się wygospodarować pół dnia, aby odwiedzić dwa interesujące obiekty, które już od dłuższego czasu chodziły mi po głowie. Wpadamy do dwóch jakże podobnych, a zarazem innych schronów kolejowych w Konewce i Jeleniu.
Idea utworzenia potężnych schronów kolejowych pod Tomaszowem zrodziła się w głowach niemieckich sztabowców już w 1939 roku, kiedy to w oddalonej o kilka kilometrów Spale utworzono Ober-Ost, czyli dowództwo wojskowe na wschodzie. Już wtedy Niemcy wiedzieli, iż pomimo podpisanego paktu, prędzej czy później konflikt ze Związkiem Radzieckim będzie nieunikniony, więc postanowiono umocnić zaplecze sztabowe na wschodnich rubieżach rozrastającej się Rzeszy. Już rok później rozpoczęto prace nad oboma schronami, a do ich budowy wykorzystano szacunkowo jakieś pięć sześć tysięcy ludzi, począwszy od niemieckich i włoskich budowniczych po polskich pracowników przymusowych. Oba potężne schrony kolejowe wraz ze wszelkiego rodzaju umocnieniami towarzyszącymi i zapleczem technicznym zostały ukończone w ekspresowym tempie i całe kompleksy gotowe były już w 1941 roku. Pomimo relacji świadków, iż kilkukrotnie w schronach meldowały się pociągi specjalne, cały kompleks dowodzenia pod Spałą, nie odegrał praktycznie żadnej istotnej roli podczas Drugiej Wojny Światowej. Najpierw armia niemiecka dynamicznie ruszyła na wschód, pozostawiając kompleks zbytnio za liniami, aby mógł pełnić rolę punktu dowodzenia, a następnie zbyt szybko się cofała pod naporem Armii Czerwonej, aby umocnić się na terenach obecnej Polski i stawić czoła przeciwnikowi wykorzystując rozkazy płynące z Ober-Ost. W 1942 roku wywieziono ze schronów znaczną część wyposażenia do Rzeszy, a od 1944, kiedy to wzmogły się alianckie bombardowania, wykorzystywano oba obiekty jako umocnione magazyny części zamiennych i amunicji oraz zorganizowano w nich hale zakładów remontowych silników lotniczych. Niemcy opuścili te tereny praktycznie bez walki w 1945 roku i na szczęście nie udało im się obiektów wysadzić, pomimo prób. Powojenne losy nie były zbytnio łaskawe dla schronów. W jednym znajdował się magazyn Centrali Rybnej, drugi służył wojsku. Zdemontowano całe bardziej wartościowe wyposażenie i pozostawiono obiekty same sobie.
Na pierwszy ogień wziąłem schron w Jeleniu. Dojeżdżając do Tomaszowa bardzo łatwo ten obiekt przeoczyć, gdyż oznakowanie jest praktycznie żadne. Jedziemy asfaltem i kilka kilometrów przed Tomaszowem musimy zjechać w niepozorną leśną dróżkę, a tam po kilkuset metrach trafiamy na niewielką polanę u wejścia do schronu. Zostawiam samochód i ruszam zwiedzać. Schron w Jeleniu od lat dziewięćdziesiątych stoi opuszczony i to widać. Nie jest może jakoś wybitnie zdewastowany, jak na nasze standardy, ale można się domyślić, że jest to jedno z popularniejszych miejsc wypadowych „kwiatu lokalnej młodzieży” pasjonującej się piciem piwka i uwielbiającej zapach farby w sprayu. Schron w Jeleniu to konstrukcja o długości 355 metrów wybudowana nieco inaczej niż większość tego typu schronów. Nie jest on wybudowany w linii prostej, ale po delikatnym łuku. Sam schron pomimo stanu nadal imponuje, a marsz przez te 355 metrów z latarką w zupełnych ciemnościach jest świetnym przeżyciem. Wzdłuż głównego tunelu kolejowego biegnie korytarz dla obsługi, z którego można również wejść do pomieszczeń dla załóg odwiedzających to miejsce pociągów. Niestety matka natura robi swoje i w korytarzach oraz pomieszczeniach dla załogi stoi wszędzie kilkanaście centymetrów wody. Po zwiedzeniu wnętrza i obejściu schronu dookoła ruszyłem w kierunku okolicznych schronów i budynków technicznych. Ku mojemu smutkowi, budynki te znajdują się obecnie w opłakanym stanie i aż żal na nie patrzyć. Jednakże główny schron dostarczył mi tyle pozytywnych wrażeń, że opuściłem to miejsce z uśmiechem na twarzy. Pakuję się do samochodu i ruszam do Konewki.
Zanim dotarłem na miejsce, zrobiłem jeszcze przystanek na stacji, zatankowałem samochód benzyną, siebie kawą i byłem gotowy do dalszej drogi. Dojeżdżając w drugie miejsce, wiedziałem, że zastanę tutaj zupełnie coś innego. Od 2005 roku w Konewce funkcjonuje trasa turystyczna, a schron i otaczające obiekty znajdują się pod opieką pasjonatów, więc spodziewałem się, że stan tutejszych budowli będzie o wiele lepszy… i się nie zawiodłem. Przestronny parking, kilka wojskowych sprzętów przed wejściem, ławki i wiaty, żeby odpocząć. Wszystko bardzo zadbane. Kupiłem bilet i ruszyłem zwiedzać. Najpierw wnętrze, które skrywa elementy wyposażenia oryginalnego schronu, wykopane w okolicy militaria, wojskowe sprzęty i pamiątki, informacje odnośnie tutejszych umocnień i nie tylko, pojazdy, broń. Jest tu tego naprawdę sporo, a można by było tego zmieścić o wiele więcej, gdyż schron w Konewce ma 380 metrów długości i jest idealnie prosty, pozwalając z jednego swojego końca podziwiać cały majestat. Zwiedziłem środek i zabrałem się za marsz trasą turystyczną okalającymi główny schron lasami. Idąc wytyczoną przez opiekunów ścieżką, docieramy do praktycznie wszystkich oryginalnych budowli technicznych. Zwiedzamy schrony kryjące niegdyś zbiorniki na wodę i paliwo. Trafiamy na zabezpieczoną studnię. Zaglądamy do hydroforni, kotłowni oraz obiektów mieszczących agregaty prądotwórcze. Wszystkie w stanie dobrym, w niektórych znajdziemy niewielkie instalacje pokazujące ich historyczny wygląd oraz opisujące trochę ich historię. Wszystko razem robi naprawdę dobre wrażenie. Ostatnim kulminacyjnym punktem wycieczki jest przejście niewielkim technicznym podziemnym tunelem z kotłowni do głównego schronu i wdrapanie się po niewielkich schodach umieszczonych w mikroskopijnym przejściu. Nie należę do pokolenia McDonalda w rozmiarze XXXL, ale i tak musiałem się nagimnastykować, żeby się tędy przecisnąć, szczególnie z plecakiem. Po wyjściu z tunelu jesteśmy ponownie w głównym tunelu schronu kolejowego, który jeszcze kilkadziesiąt minut temu zwiedzaliśmy. Po prawie dwóch godzinach zwiedzania, czytania, podziwiania i robienia zdjęć, w końcu się nasyciłem i można było to miejsce opuścić.
Oba schrony pomimo upływu lat robią nadal ogromne wrażenie. Każdy ma coś innego do zaoferowania. Konewka jest zadbana, mamy różnego rodzaju eksponaty, możemy zobaczyć praktycznie wszystkie oryginalne zabudowania. Jeleń wręcz przeciwnie. Opuszczony, mroczny, wilgotny, nadgryziony zębem czasu. Pomimo tego, że Konewka to atrakcja turystyczna i tego się nie da szczególnie latem ukryć, gdy odwiedzają to miejsce tysiące gości, to mi chyba do gustu bardziej przypadł Jeleń. Nie wiem czemu, ale zwiedzanie pozostałości po Drugiej Wojnie Światowej preferuję w samotności. Można na spokojnie wszystko obejrzeć, można trochę pomyśleć nad tym, co działo się tutaj osiemdziesiąt lat temu. Można podziwiać kunszt architektów i budowniczych, ale przede wszystkim można odpocząć bez konieczności rozmawiania z kimkolwiek, albo słuchania rozwrzeszczanych turystów. A ja się potem dziwię, że niektórzy twierdzą, że nie lubię ludzi Po prostu każdy z nas ma czasami taki dzień. Wybierając się w okolice Tomaszowa, polecam z czystym sumieniem wizytę w obu schronach. Są naprawdę wyjątkowe i każdy zaoferuje Wam doznania innego rodzaju. Warto tu przyjechać i na własne oczy zobaczyć majestat tych betonowych olbrzymów.
Do zobaczenia na szlaku!
#turystyka #turysta #wypoczynek #aktywnywypoczynek #podróżowanie #travel #hiking #trekking #trip #podróże #adventure #przygoda #podróżnik #wyprawa #drugawojnaświatowa #IIWW #bunkry #bunkers #schrony #konewka #jeleń #spała #tomaszówmazowiecki