Muszę przyznać, że druga połowa 2023 roku obrodziła u mnie jak nigdy imprezami stojącymi pod znakiem Wojska Polskiego. W sierpniu bardzo dobrze przygotowane obchody Święta Wojska Polskiego w Giżycku, niecałe dwa tygodnie temu genialne kieleckie MSPO, a w ten weekend przysłowiowa wisienka na torcie, zorganizowane przez Ministerstwo Obrony Narodowej pokazy sprzętu oraz walki pod nazwą Jesienny Ogień 2023. Skoro już coś takiego jest organizowane jakieś 60 kilometrów ode mnie, to grzechem byłoby nie pojechać, tak więc pakuję się, tym razem nie sam a z ojcem, do samochodu i ruszamy na poligon pod Orzysz.
Jesienny Ogień zorganizowany przez MON miał być pokazem nie tylko najnowszego sprzętu będącego w posiadaniu Wojska Polskiego, ale również podczas dynamicznego pokazu miał zademonstrować możliwości współdziałania różnych jednostek na polu walki. Miło, że taka impreza wraca do mazurskiego kalendarza wydarzeń po chyba aż czteroletniej przerwie. Zanim świat zwariował na punkcie Covid-19, na poligonie w Orzyszu corocznie odbywały się podobne pokazy o nazwie Walka Czołgów, jednak tegoroczna impreza przyćmiła wszelkie poprzednie edycje. Oczywiście teoretycznie Jesienny Ogień nie był spadkobiercą Walki Czołgów, jednakże nie miałbym nic przeciwko, aby to właśnie on pozostał w kalendarzu na stałe.
Impreza oficjalnie rozpoczynała się o ósmej rano, jednak zdecydowaliśmy się być trochę później, aczkolwiek nie jakoś bardzo, gdyż byliśmy trochę przed dziewiątą i była to, jak się później okazało świetna decyzja. Przyjechaliśmy na spokojnie, zostawiliśmy samochód na prawie pustym jednym z parkingów i ruszyliśmy w głąb poligonu do strefy pokazowej. Do przejścia było trochę ponad dwa kilometry, jednak z samego rana taki spacer był czystą przyjemnością. Po drodze w jednym z licznych punktów odebraliśmy stopery do uszu i po jakichś dwudziestu pięciu minutach spaceru byliśmy na miejscu. Jedno trzeba było przyznać. Ciężko było zabłądzić. Parkingi, trasa z nich do strefy głównego pokazu oraz sama strefa były gęsto usiane żołnierzami WOT, którzy imprezę obstawiali. Jak już wspomniałem, przyjazd tutaj z rana był dobrym pomysłem. Jednym z powodów było uniknięcie korków, które potem były gigantyczne, gdy rzesze ludzi ruszyły w stronę poligonu w okolicach południa na główną atrakcję, czyli inscenizację walki. Drugi powód był dla mnie osobiście ważniejszy. Gdy doszliśmy na miejsce imprezy, było praktycznie pusto. Można było spokojnie zrobić zdjęcia, porozmawiać z obsługami wystawionego sprzętu, dostać się praktycznie wszędzie bez żadnych tłumów, kolejek i ścisku. A wbrew pozorom było co robić. Na głównym placu nie tylko można było obejrzeć ciężki sprzęt. Były stoiska całej masy jednostek i centrów rekrutacji, strzelnice multimedialna i paintballowa, scena, na której grała wojskowa orkiestra z Giżycka i to grała nie tylko wojskowe kawałki, ale również popularne klasyki oraz utwory ze ścieżek dźwiękowych filmów i seriali. Dla dzieciaków były dmuchane zjeżdżalnie i nie tylko. Były wojskowe namioty, gdzie wydawano grochówę, wodę oraz wypiekany na miejscu w polowej piekarni wojskowy chleb, którego całe bochenki rozdawane były każdemu, kto tylko miał ochotę. Zadbano, aby każdy miał gdzie usiąść, zjeść i schronić się przed słońcem. Rozstawiono kilka potężnych zadaszeń ze stołami i ławami do siedzenia oraz pomyślano o tak prozaicznej rzeczy, jak fizjologia. Ustawiono setki ToiToiów ;-) Najlepsze w tym wszystkim jest jedno. Wszystko było zupełnie za darmo. Jedzenie, picie, toalety, atrakcje. Za nic nie trzeba było płacić. Oczywiście naiwnością byłoby myśleć, że to całkowicie za darmo, w końcu wszyscy zapłaciliśmy z to w naszych podatkach, jednak nie zmienia to faktu, że ten aspekt organizacji zaplecza całej imprezy można uznać za ogromny plus. Jednak nie muzyką czy jedzeniem przyjechałem się tu cieszyć. Praktycznie z marszu ruszyłem oglądać sprzęt, a oglądać naprawdę było co.
Jedno muszę przyznać, jeżdżąc ostatnio po tego typu imprezach. Aż miło patrzyć na sprzęt, który jest wystawiany. Same praktycznie najnowsze technologie i brak postsowieckich reliktów. Naturalnie to tylko pokazy. Nie mamy tysięcy sztuk tego sprzętu, kontrakty są dopiero realizowane, trzeba zatrudnić i wyszkolić obsługę, zdobyć najnowocześniejszą amunicję w odpowiedniej ilości. Trzeba ogólnie zadbać jeszcze o tysiące rzeczy, aby ten sprzęt prezentował się nie tylko dobrze na pokazach, ale żeby również miał pełnoprawną wartość bojową, ale teraz nie o tym. Teraz chcę się tylko nacieszyć widokiem. Na placu wystawiony był praktycznie cały najnowocześniejszy sprzęt, jakim dysponuje wojsko, a co najlepsze, już za kilka godzin o trzynastej cały ten sprzęt widzowie mieli zobaczyć na żywo podczas walki pozorowanej. Do Orzysza dotarły czołgi Leopard, K2 oraz Abrams. Transportery Borsuk oraz Rosomaki w każdej posiadanej przez wojsko wersji. Wozy wsparcia i rozpoznania Cougar, Żmija i Oshkosh. Armatohaubice K2 oraz Krab. Artyleria rakietowa pod postacią wyrzutni Langusta, Himars oraz Chunmoo, które w polskiej nomenklaturze na podwoziu Jelcza dostało kodową nazwę Homar K. Były systemy przeciwrakietowe Poprad, stawiacz min Baobab K, sprzęt radiolokacyjny i techniczny oraz to, co mnie już zachwyciło na MSPO, pojazdy Waran w różnych konfiguracjach, z których mi osobiście najbardziej zaimponował ten z wyrzutnią dronów systemu Gladius. Jeżeli ktoś jednak wolał nieco mniejszy sprzęt, to było trochę broni strzeleckiej, wyrzutnie Spike, ręczne lekkie moździerze, granatniki oraz sprzęt saperski. Można było nie tylko zobaczyć pojazd patrolu saperskiego czy liczne roboty, ale również można było spróbować swoich sił w szukaniu niewybuchów wykrywaczem metalu. Nim się obejrzeliśmy, zleciało kilka godzin, oczywiście w międzyczasie była grochóweczka na śniadanie i w okolicach dwunastej trzeba było pomału zbierać się i ruszać w kierunku strefy dla widzów na głównej osi poligonowej, gdzie miały za godzinę zacząć odbywać się pokazy walki i tu dopiero był prawdziwy jesienny ogień.
Główną część pokazu oficjalnie otworzył przybyły na poligon Minister Obrony Narodowej, jednak nie dla polityków, a dla żołnierzy i sprzętu się tu pojawiłem. Zanim zaczął się pokaz, rzuciłem jeszcze okiem na teren imprezy i nie wiem, kiedy i jak mi to umknęło, że po porannych pustkach nie było już śladu. Tysiące osób, nieprzenikniona fala poruszającego się we wszystkich kierunkach tłumu. Jak ja się cieszyłem, że nie wiadomo jakim cudem udało się dorwać miejsca w pierwszym rzędzie przy samych barierkach. Może to zasługa potężnych korków, które przytrzymały tysiące ludzi, którzy próbowali się tu dostać w okolicach południa. Nieważne. W pokazie miało wziąć udział blisko 1000 żołnierzy oraz prawie 100 sztuk różnego sprzętu. Trzynasta na zegarze zaczynami. Polskie wojska zajęły pozycje obronne wzdłuż widowni i miały na celu powstrzymać natarcie wroga. Z racji tego, że podczas pokazu używano ostrej amunicji, wrogami mogły być tylko makiety. Nagle rozpętało się piekło, które w moim przypadku potęgowała pozycja zajęta niedaleko stanowiska armatohaubic K9 i Krab. Artyleria otworzyła ogień, szybka salwa i zmiana pozycji. Na pozycje bojowe wyjechały Rosomaki, następnie uderzyły Abramsy. Wróg przypuścił kontratak, do akcji weszły moździerze Rak, które postawiły zasłonę dymną. Aby wróg nie mógł się przedostać na nasze pozycje, ruszył pojazd minujący Kroton, kolejna salwa armatohaubic, kolejne wyjście na pozycję transporterów na czele z Borsukiem. Nagle nadlatują wrogie Su-22, które bombardują polskie pozycje, do akcji wchodzą nasze F-16. Ogromny Herkules zrzuca wyposażenie naszym żołnierzom na polu walki, nadlatuje wsparcie w postaci potężnego Mi-24. Chwilę później nadlatuje Mi-8, z którego na linach desantuje się kawaleria powietrzna. Na horyzoncie pojawia się wrogi konwój, który zostaje natychmiast przejęty przez dwa Black Hawki z jednostką Grom na pokładzie. Nagle wróg kontratakuje, do akcji ponownie wchodzą K9 i Kraby tym razem przy wsparciu transporterów Rosomak, które wyrzuciły załogi wyposażone w wyrzutnie Spike. Wróg nadal naciera, salwę odpala Langusta. Nasi wymagają ewakuacji. Nadlatują dwa Sokoły, które podczepiają na linach znajdujące się na ziemi jednostki i podrywają w powietrze. Wróg naciera dalej. Nadszedł czas na użycie najgrubszego kalibru, Himars odpala swoje rakiety. W międzyczasie gdzieś wysoko przelatuje Casa i nim się wszyscy spostrzegli, na niebie rozpościerają się czasze spadochronów. Desant ląduje, haubice walą nadal, nad głowami krąży Mi-24. Wróg się wycofuje. Zwycięstwo. Genialny pokaz. Dziewięćdziesiąt minut adrenaliny. Huk, pomimo stoperów. Uderzenia fal dźwiękowych przy każdym wystrzale artylerii, palące słońce, pył i kurz w każdym zakamarku. Uśmiech od ucha do ucha. Warto było się tu pojawić.
Po pokazie poczekaliśmy jeszcze chwilę na defiladę wszystkich jednostek biorących udział w imprezie. Chwilę postaliśmy i uznaliśmy, że pora wracać, aby ominąć korki. O zgrozo. Wszyscy wpadli na ten sam pomysł. Czekało nas kolejne pół godzinki spaceru na parking. Po drodze zrobiliśmy sobie jeszcze chwilę odpoczynku w cieniu pod lasem, gdyż trzeba było przyznać, że tyle godzin w pełnym słońcu dało trochę w kość. Już na pokazie kilka osób odpłynęło i musiało interweniować pogotowie. Pomimo że to już połowa września, to pogoda iście letnia. Dotarliśmy do samochodu. Cali brudni, cali zakurzeni, ale cali zachwyceni. Ja dojeżdżając jeszcze do domu, czułem, że między zębami chrzęści mi piach. Nie ma co się dziwić. Tumany kurzu wzbijanie przez przejeżdżające pojazdy i przelatujące nad samą ziemią śmigłowce zrobiły swoje, jednak to poligon, tu jest piach, kurz i brud. Tak po prostu musi być. Zapakowaliśmy się do samochodu o 15:30 i nim się spostrzegliśmy… staliśmy nadal w tym samym miejscu. Wypuścić tyle tysięcy samochodów na jedną drogę, to nie mogło się bezproblemowo udać, pomimo że ruchem kierował WOT i Policja. Jakieś 200 metrów od miejsca, na którym parkowaliśmy do wyjazdu z parkingu, pokonaliśmy w sześćdziesiąt minut, jednak się z tym liczyliśmy. Potem było już z górki. Niecałe półtorej godzinki i byliśmy w Mrągowie. Ogólnie wyjazd zajął nam 10 godzin i o ile nie jestem wielkim fanem niedzielnych weekendowych wypadów, aby chociaż jeden dzień przed kolejnym tygodniem w pracy, odpocząć, zrobić coś w domu i po prostu robić nic, to ta niedziela była zdecydowanie inna i nie miałem na co narzekać. Tak spędzona niedziela, to ja rozumiem i naprawdę mam nadzieję, że za rok odbędzie się coś podobnego. Jeżeli mieliście w planach wpaść do Orzysza, jednak się rozmyśliliście. Żałujcie.
Do zobaczenia na szlaku!
#turystyka #turysta #wypoczynek #aktywnywypoczynek #podróżowanie #travel #hiking #trekking #trip #podróże #adventure #przygoda #podróżnik #wyprawa #mazury #orzysz #bemowopiskie #jesiennyogień #jesiennyogień2023 #jesiennyogień23 #wojsko #armia #army #militaria #military