Tym razem szlak poprowadził mnie na Podlasie. Czas zabrać się za eksplorację Linii Mołotowa. Na pierwszy ogień w ten piekielnie upalny dzień poszedł Punkt Oporu Wąsosz w 66 Osowieckim Rejonie Umocnionym na Łuku Białostockim.
Linia Mołotowa była nad wyraz ambitnym przedsięwzięciem inżynieryjnym, nawet jak na nieznające żadnych ograniczeń i czasami mającemu na bakier z logiką i rozwagą ZSRR. Zakładano budowę blisko 6000 schronów na linii o długości trochę ponad 1000 kilometrów w niecałe dwa lata. Projekt i prace budowlane wystartowały w 1939 roku, praktycznie zaraz po inwazji wojsk radzieckich na Polskę. Już w tym momencie Józef Stalin miał w głowie plan napaści na nazistowskie Niemcy, a Linia Mołotowa miała powstrzymać ewentualne uderzenie wyprzedzające nazistów na nowoutworzonej linii granicznej. Linia Mołotowa, która w czasach Drugiej Wojny Światowej była nazywana po prostu umocnieniami nowej granicy państwowej, zyskała obecnie funkcjonującą nazwę dopiero pod koniec XX wieku prawdopodobnie dzięki Wiktorowi Suworowowi. Linia umocnień opierała się na 13 rejonach umocnionych, te składały się z węzłów obronnych, a te z kolei z punktów oporu. W teorii linia na papierze prezentowała się imponująco i wydawała się być przeszkodą niemalże niemożliwą do pokonania. Życie brutalnie zweryfikowało teorię. 22 czerwca 1941 roku ukończono według różnych źródeł od 800 do 1600 schronów. Dostępne dane są wybitnie nieprecyzyjne, gdyż każdy stan „schron ukończony” interpretował na swój sposób, jednak nie zmienia to faktu, iż w dniu ataku Niemiec na Rosję gotowe było jakieś 20-25% pozycji obronnych, niestety większość z nich nie zdążyła zostać zamaskowana oraz obsadzona przez wyszkolone załogi. Wojska niemieckie bez większych problemów obeszły umocnione punkty oporu i ruszyły w głąb Rosji, a same schrony Linii Mołotowa zostały zniszczone bądź zajęte przez niemieckie wojska drugiego rzutu. Był to praktycznie jedyny bojowy epizod, podczas którego wykorzystano te umocnienia. Po przejściu frontu Operacji Barbarossa wykorzystanie Linii Mołotowa było minimalne i dopiero w latach pięćdziesiątych o niej sobie przypomniano, gdy podjęto próbę renowacji schronów na potrzeby Zimnej Wojny, jednak finalnie nic z tego nie wyszło.
Punkt Oporu Wąsosz to chyba jeden z najbardziej rozbudowanych rejonów na tym odcinku Linii Mołotowa. Dojeżdżając do Wąsosza trudno powstrzymać ekscytację. Każdy zagajnik, każdy pagórek, każde drobne wzniesienie, każdy skraj lasu kryją pozostałości radzieckich umocnień. Większość schronów utrzymana jest w przyzwoitym stanie. Oczywiście są zarośnięte, część z nich jest niemiłosiernie zaśmiecona, znajdziemy również kilka zamurowanych, jednak mając porównanie z większością umocnień niemieckich, byłem pod ogromnym wrażeniem tego, że większość schronów jest praktycznie nienaruszona. Nic w tym dziwnego, w końcu polscy i radzieccy saperzy wysadzali tylko umocnienia zwrócone na wschód, a Linia Mołotowa miała to szczecie, iż jej czoło zwrócone było w kierunku imperialistycznego, zepsutego zachodu. Po co ją wysadzać, mogła się w końcu jeszcze za kilka lat przydać. Znaleźć tu można naprawdę imponujące budowle, na czele z dwukondygnacyjnymi bojowymi schronami artyleryjskimi, które robią naprawdę ogromne wrażenie. Większość schronów znajdziemy bez najmniejszych problemów, gdyż znajdują się praktycznie na każdym większym wzniesieniu na okolicznych polach, chociaż kilka z nich znalazłem dopiero w drodze powrotnej, gdyż były tak dobrze wkomponowane w rzeźbę terenu, iż idąc w jednym kierunku, można było je bez problemu minąć i nie zauważyć. Chodząc pomiędzy schronami, można sobie wyobrazić, że w momencie, gdyby Rosjanom dane było te umocnienia ukończyć i obsadzić doświadczonymi żołnierzami, stałyby się one przeszkodą nie do zdobycia, której ewentualne sforsowanie okupione by zostało tysiącami zabitych. Widać idealnie, jak Linia Mołotowa była budowana. Z praktycznie każdego schronu widać 2-3 kolejne. Pokrywające się pola ostrzału, wzajemna asekuracja i przeszkody terenowe, stanowiły o geniuszu projektanta. Wizyta tutaj to dla gościa takiego jak ja niemalże frajda porównywalna z odwiedzinami małego dziecka w Smyku. Nawet lejący się z nieba żar w niczym nie przeszkadzał i biegałem od schronu do schronu z bananem na twarzy. Znalazłem tutaj kawał historii oraz fascynujące drugowojenne umocnienia i nawet brak dostępu do części z nich nie popsuł mi humoru. Oczywiście można było wleźć komuś na prywatne pole i zadeptać niemalże gotowe do żniw zboże, aczkolwiek trochę to nie w moim stylu. Trzeba się szanować.
Wąsosz wraz z okolicznymi polami to miejsce, które musi stać się punktem obowiązkowym na trasie zwiedzania każdego pasjonata drugowojennych umocnień. Wspaniałe bunkry, piękne widoki, cisza, spokój, brak turystów, to wszystko sprawia, że zrelaksujemy się tutaj, jak nigdzie indziej. Linia Mołotowa napoczęta, więc teraz już będzie z górki. Zakładam, że zobaczenie jej całej zajmie mi dobrych kolejnych kilka lat, ale warto. Była to moja pierwsza wizyta na tej linii umocnień, ale teraz już wiem, że na pewno nie ostatnia.
Do zobaczenia na szlaku!
#bushcraft #turystyka #wypoczynek #aktywnywypoczynek #podróżowanie #travel #hiking #trekking #podróże #adventure #urbex #militaria #military #armia #army #drugawojnaświatowa #IIWW #podlasie #wąsosz #punktoporuwąsosz #liniamołotowa #osowieckirejonumocniony