Dzisiaj ruszamy na szlak i to dosłownie. Nadeszła pora, aby odpocząć trochę od zaludnionych miejscówek i ruszyć w las tam, gdzie mamy bardzo małe szanse spotkania innych ludzi i możemy w ciszy i spokoju cieszyć się piękną przyrodą. Tym razem wybieramy się w okolice Krutyni i ruszamy na szlak, który pomimo bardzo dużej popularności tych rejonów w sezonie wakacyjnym, szczególnie wśród miłośników spływów kajakowych, nie jest zbyt uczęszczany, pomimo tego, iż jest wyjątkowo malowniczy i upakowany interesującymi przyrodniczo miejscami. Pora wrzucić plecak na grzbiet, zapakować kuchenkę, kawę, kilka przekąsek i ruszyć w las.
Jako bazę wypadową wybieramy Krutyń, zostawiamy samochód i zaczynamy naszą ponad 25-kilometrową eskapadę. Szlak, którym wędrujemy, nie jest w 100% oznaczony i nie jest jednym i tym samym szlakiem wyznaczonym czy to przez nadleśnictwo, czy to przez PTTK, choć część naszej trasy biegnie niebywale malowniczym szlakiem im. Karola Małłka. Trasa wiedzie przez wiele różnorodnych i interesujących na swój sposób lokalizacji, rezerwaty, jeziora, pomniki przyrody, jest tego tu masa i aż dziw bierze, że nie spotykamy na naszej drodze tłumu turystów. Na pierwszy ogień zaraz po opuszczeniu Krutyni i przekroczeniu rzeki Krutynia idzie rezerwat Zakręt oraz trzy pobliskie pomniki przyrody. Pierwszy na naszej trasie jest ogromny i majestatyczny Dąb Krutyński, który liczy sobie blisko 400 lat, następnie dochodzimy do chyba najciekawszego pomnika przyrody, który ostatnio miałem okazję zobaczyć, a nazywa się on Zakochana Para i nie jest to nazwa wzięta z kapelusza. Mamy tutaj dwa wpadające sobie w ramiona niczym zakochana para drzewa, sosnę liczącą sobie 270 lat oraz dąb szypułkowy, który jest od niej 90 lat młodszy, ot taki sobie dendrologiczny mezalians. Następnie zbaczamy trochę z głównego szlaku, aby zrobić pętelkę w rezerwacie Zakręt, w którym to z kolei czeka na nas kolejny pomnik, którym jest Mazurski Dąb Bartny. Dąb ten przez dziesiątki lat służył lokalnym bartnikom do pozyskiwania pszczelego urobku, niestety wszystkie zamieszkujące go pszczoły wymarzły zimą 1979 roku i od tego czasu jest on jedynie atrakcją turystyczną, która nie pełni już swojej pierwotnej funkcji. Jednak to nie ten dąb jest główną atrakcją rezerwatu Zakręt. Mamy tu do czynienia z fascynującym zjawiskiem nazywanym pływającymi wyspami. Znajdujące się tutaj jeziorka, nad którymi oczywiście możemy przysiąść i się zrelaksować, korzystając również z obecnych tutaj pomostów widokowych, z biegiem czasu zarastają formacjami torfowymi, które od czasu do czasu odrywają się od brzegu, sprawiając wrażenie, że widzimy wyspy przemieszczające się po spokojnej tafli jeziora. Jest to naprawdę genialny widok. Opuszczamy to wspaniałe miejsce i ruszamy dalej w kierunku rezerwatu Krutynia, mijając po drodze Leśnictwo Krutyń. Po kilku kilometrach docieramy nad Krutynię i robimy sobie przystanek na nowopowstałym jazie łączącym rzekę Krutynię z jeziorem Mokrym. Jest to świetne miejsce, aby wrzucić coś na ząb i posiedzieć w ciszy i spokoju, szczególnie jesienią, gdyż latem jest to chyba najbardziej zatłoczone miejsce na naszej trasie. Mamy tutaj kajakową przenoskę przez jaz, który znajduje się na głównym szlaku spływów Krutynią, więc cieszmy się, że jest jesień i kajakarzy już nie mam. Możemy posiedzieć w ciszy i popodziwiać wspaniałą przyrodę oraz podładować akumulatory przed chyba najbardziej malowniczym fragmentem naszej wyprawy.
Następne kilka kilometrów, które pokonujemy, aby dotrzeć do rezerwatu Królewska Sosna, biegnie w całości wschodnim brzegiem jeziora Mokrego, które jest jednym z najczystszych akwenów na Mazurach. Ten odcinek jest przepiękny, las, skarpy i zbocza, jezioro i malownicze widoki, czy można chcieć czegoś więcej? Mniej więcej w połowie drogi trafiamy na jedno z moich ulubionych „dzikich” pól biwakowych. Niby niedaleko samej Krutyni, niby łatwo dotrzeć, ale tłumów nie ma tu praktycznie nigdy. Może dlatego, że ludzie jednak w dzisiejszych czasach wolą ośrodki i stanice od pól namiotowych w środku lasu? Jednak to miejsce jest świetne. Przestronna polana, legalne miejsca do palenia ognisk, pomost, świetne zejście do wody, a jezioro tutaj ma głębokość metra nawet 30-40 metrów od brzegu, więc mamy tu genialne miejsce do kąpieli nawet dla dzieci. Dodatkowym atutem tej polany jest pompa z wodą, która co prawda wali niemiłosiernie mułem i bez uzdatniania nie polecałbym nikomu jej pić, jednak w polowych warunkach jest genialnym rozwiązaniem, aby się wykąpać bez wchodzenia do jeziora. Tym, co tu jest fascynujące, jest czystość tego miejsca. Jednak chyba coś się u nas zmienia, że nie syfimy wszędzie, gdzie się pojawimy. Tu również duża zasługa dzierżawcy tego miejsca, który o nie dba i oczywiście od biwakowiczów pobiera niewielkie opłaty za rozbite tutaj namioty. Teren należy do Lasów Państwowych, jednak został podnajęty prywatnej osobie, która się teraz nim opiekuje. Minęliśmy pole, ruszamy dalej. Dochodzimy do ostatniego skupiska atrakcji, rezerwatu Królewska Sosna. Najpierw docieramy do pomnika przyrody o nazwie Dąb nad Mukrem im. Karola Małłka, który to znajduje się praktycznie nad samym brzegiem jeziora i stoi sobie już tak tam ponad 420 lat. Następnie na naszej drodze staje, a właściwie kładzie się sama Królewska Sosna, od której rezerwat wziął swoją nazwę. Dlaczego kładzie, a nie staje? Niestety ponad trzystuletnia obumarła sosna musiała uznać wyższość sił przyrody i została powalona przez wichurę w 2002 roku. Ostatnią atrakcją, którą tu spotkamy, są jeziorka Kruczki, z których część leży już poza rezerwatem. Mamy ich tutaj łącznie pięć, z czego cztery zostały nazwane, Kruczek, Kruczy Staw, Kruczek Mały oraz Kruczy Stawek. Na nich również natrafimy na torfowe pływające wyspy oraz będziemy mogli przysiąść na wybudowanych tu pomostach, aby trochę odsapnąć, coś przekąsić i pomału zacząć już regenerować siły przed czekającą nas drogą powrotną. Znajdujemy się już praktycznie przy miejscowości Zgon, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby i tam się wybrać, aby coś zobaczyć i zwiedzić, na przykład dom Zofii Łapickiej i Igora Newerlego. Ja jednak nie miałem tego w planach i szlak wytyczyłem z rezerwatu ponownie na północ, aby wrócić do punktu docelowego w Krutyni. Powrót do Krutyni dojazdową drogą pożarową numer 37 jest najnudniejszym z odcinków tej trasy. Idziemy oczywiście nadal wśród drzew i krzewów, jednak nie jest to już taki las, jak przemierzaliśmy wcześniej. Może jest to wrażenie spowodowane również drogą, którą idziemy. Nie jest to już kameralny leśny dukt, tylko szeroka, ubita, żwirowa droga udostępniona do ruchu kołowego, na której co prawda ruchu nie ma praktycznie żadnego, ale wrażenia z marszu już takie same nie są. Po kilku kilometrach docieramy w końcu nad brzeg Krutyni, która będzie nam towarzyszyła niestety zaledwie przez kilkaset metrów. Wzdłuż rzeki docieramy w końcu do miejscowości Krutyń, przekraczamy ponownie most, który jeszcze kilka godzin temu tak dzielnie forsowaliśmy w przeciwnym kierunku i osiągamy trochę wyczerpani nasz punkt docelowy, parking.
Dwadzieścia pięć kilometrów w nogach. Kilka godzin spędzonych na szlaku. Zobaczonych wiele fascynujących miejsc. Na całej trasie minięte może ze dwie osoby. Wspaniała przyroda. Świeże powietrze. Przepiękne krajobrazy. Cisza, spokój, relaks… czy potrzebna jest Wam jeszcze jakaś reklama tego miejsca? Chyba nie. Uwielbiam Mazury za to, że startując z domu, w promieniu 25-30 kilometrów mam takich miejsc na pęczki i w każdej chwili, czy to w weekend, czy w tygodniu po pracy, mam możliwość się wyrwać z miejskiego zgiełku i podładować właśnie w takich miejscach akumulatory. Jeżeli będziecie w okolicy, polecam chwycić plecak, butelkę wody i tak po prostu nawet bez jakiegoś konkretnego celu poszwendać się po tutejszych lasach.
Do zobaczenia na szlaku!
#turystyka #wypoczynek #aktywnywypoczynek #podróżowanie #travel #hiking #trekking #trip #podróże #adventure #bushcraft #krutyń #krutynia #mazury #rezerwatkrutynia #rezerwatzakręt #rezerwatkrólewskasosna #dąbkrutyński #zakochanapara #mazurskidąbbartny #królewskasosna #dąbnadmukrem #jezioromokre