Nie ma nic lepszego na zimowe dni, jak wspomnienie letniego wypadu do miejsca, w którym się z marszu zakochałem. Tym razem letni szlak zawiódł mnie do warszawskiego Muzeum Polskiej Techniki Wojskowej.
Muzeum Polskiej Techniki Wojskowej jest obiektem dość młodym jak na muzealne standardy. Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych nikt nie myślał tutaj o ekspozycjach dla zwiedzających, a fort IX Czerniaków był jedynie magazynem rozpadającego się sprzętu wojskowego zarządzanym przez Muzeum Wojska Polskiego, gdyż główna placówka nie miała wystarczająco przestrzeni, aby magazynować cały napływający zewsząd sprzęt. Jednakże w drugiej połowie ostatniej dekady dwudziestego wieku w końcu miejsce to doczekało się swojego muzealnego debiutu i zamiast być tylko składem militarnego złomu i warsztatem, stało się pełnoprawnym oddziałem Muzeum Wojska Polskiego i przyjęło nazwę Muzeum Polskiej Techniki Wojskowej, która jednak jest nieco zwodnicza, gdyż znajdziemy tu nie tylko sprzęt rodzimej produkcji, ale również wiele eksponatów z innych krajów, głównie z dawnego bloku wschodniego, które w większości były na wyposażeniu polskiego wojska.
Dlaczego wizyta tutaj była dla mnie miłością od pierwszego wejrzenia? Dlatego, że zaraz po przekroczeniu wejścia wita nas niekończący się szpaler broni pancernej, a potem jest już tylko lepiej. Wchodząc na teren MPTW, pierwsze kroki kieruję wzdłuż dumnie prezentującego się sprzętu pancernego, a jest tu co oglądać. Jest tego masa. T34, T55, T72, czołgi typu IS, działa przeciwpancerne ISU oraz SU, cała rodzina pojazdów SKOT, BTRy, BRDMy, nawet zaplątał się amerykański Sherman. Człowiek po prostu nie może oderwać od tego wszystkiego oczu. Gdy już nacieszyłem się tym widokiem, ruszyłem dalej, aby obejść główne zabudowania fortu i dostać się do kolejnej części ekspozycji „pod chmurką”. Tuta czekało niewiele mniej atrakcji. Całe połacie usiane wszelkiej maści samolotami, śmigłowcami, sprzętem radiolokacyjnym oraz wyrzutniami rakiet. MIGi, myśliwce SU, śmigłowce z rodziny Mi-2, stacje radiolokacyjne Agata, Bożena czy Zofia, wyrzutnie Newa i Dźwina oraz dziesiątki innych typów sprzętu artyleryjskiego, zarówno przeciwlotniczego, jak i przeciwpancernego. Mógłbym tu przebywać godzinami, a i tak bym nadal nie czuł się w pełni zaspokojony i usatysfakcjonowany. Na ostatni ogień poszło wnętrze fortu z niewielką ekspozycją, na której między innymi mogłem zobaczyć tankietki, czy choćby czołg 7TP. Tego wszystkiego jest zdecydowanie zbyt wiele, aby na spokojnie zobaczyć i docenić podczas jednej wizyty, i nie znam innego takiego miejsca, które byłoby aż tak upakowane tym, co uwielbiam, sprzętem militarnym najróżniejszych rodzajów.
Muzeum Polskiej Techniki Wojskowej jest miejscem wyjątkowym. Bogata kolekcja przeróżnych typów uzbrojenia, imprezy organizowane dla zwiedzających z okazji na przykład Święta Wojska Polskiego lub Święta Niepodległości. Wyjątkowe w skali kraju egzemplarze, których nie spotkamy nigdzie indziej, a na dodatek wszystko utrzymane w naprawdę dobrym stanie i nie jest to przypadek, gdyż na terenie muzeum funkcjonują również warsztaty, które zajmują się restaurowaniem sprzętu na potrzeby nie tylko tej placówki, ale również głównej siedziby MWP. To miejsce ma jakiś swój wyjątkowy klimat, ale może to tylko moje zdanie, bo ja zazwyczaj zawsze jestem podekscytowany, wychodząc z takich miejsc i nie wiem, co bym musiał zastać w muzeum tego typu, abym poczuł się rozczarowany. Jestem chyba klientem/turystą idealnym dla wszelkich muzeów sprzętu wojskowego, a i jeżeli Wy macie podobnie, to wizyta w Muzeum Polskiej Techniki Wojskowej musi się znaleźć na Waszej mapie punktów obowiązkowych do zwiedzenia w Warszawie. Ja na pewno jeszcze tu wrócę.
Do zobaczenia na szlaku!
#turystyka #wypoczynek #aktywnywypoczynek #podróżowanie #travel #hiking #trekking #trip #podróże #adventure #przygoda #podróżnik #wyprawa #muzeumwojskapolskiego #muzeumpolskiejtechnikiwojskowej #mptw #mwp #warszawa #mazowsze