Tym razem jadąc na tegoroczne MSPO do Kielc, zboczyłem nieco ze szlaku. Właśnie dlatego w tym terminie wziąłem trochę więcej wolnego, aby zahaczyć kilka ciekawych miejsc po drodze. Jednym z nich bez wątpienia jest Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie.
Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie jest jedną z największych w Polsce i bez wątpienia największą w regionie placówką prezentującą lotnicze eksponaty. Dęblin nie jest miejscem przypadkowym. Siedziba muzeum zlokalizowana jest bezpośrednio w sąsiedztwie sławnej Szkoły Orląt, czyli Lotniczej Akademii Wojskowej szkolącej polską kadrę już od niemal stu lat. Historia Szkoły Orląt w Dęblinie sięga 1927 roku, kiedy przeniesiono tutaj z Grudziądza Oficerską Szkołę Lotnictwa. Od tego momentu Dęblin jest niekwestionowaną lotniczą stolicą Polski. Samo muzeum istnieje od 2011 roku, kiedy to zostało powołane do życia przez MON. W kolekcji muzeum znajdują się nie tylko niezliczone statki powietrzne pozyskane głównie od Wojska Polskiego, ale również tysiące pamiątek przekazanych muzeum przez byłych żołnierzy lub po prostu pasjonatów lotnictwa.
Zajechałem do Dęblina w okolicach południa w poniedziałek. Nie miałem w planach wizyty w muzeum tego dnia, gdyż to właśnie w poniedziałki muzeum ma ten jeden dzień w tygodniu, kiedy jest zamknięte. Rozgościłem się w zajeździe, chwyciłem plecak i ruszyłem na zwiedzanie Dęblina, twierdzy, która niestety nie jest zbytnio dostępna przez stacjonujące tutaj jednostki oraz okoliczne forty. Dzień zleciał szybko, a już następnego dnia ruszyłem do głównej atrakcji programu. Wpadłem do muzeum zaraz po otwarciu, bo jeszcze tego samego dnia ruszałem dalej. Pierwsza niespodzianka przy kasie, we wtorki muzeum jest darmowe, więc wykupiłem jedynie za dziesięć złotych bilet uprawniający do wejścia do wnętrz niektórych eksponatów i ruszyłem zwiedzać. Pierwsza część zwiedzania odbywa się we wnętrzu muzeum. Znajdziemy tutaj ogromną ilość wszelkiego rodzaju pamiątek i eksponatów związanych z lotnictwem, wśród których znajdują się unikatowe perełki. Znajdziemy wyjątkowy sztandar Polskich Sił Powietrznych na Zachodzie, który towarzyszył polskim lotnikom w czasie Drugiej Wojny Światowej, a przekazany im został w Wielkiej Brytanii przez samego gen. Władysława Sikorskiego. Spotkamy rekonstrukcję oryginalnego domku pilotów z czasów Bitwy o Anglię z pamiątkami nawiązującymi do Dywizjonu 303. Zobaczymy niezliczone odznaki, odznaczenia, elementy ekwipunku i umundurowania, trenażery i masę innych atrakcji. Jednak ja już ostrzyłem sobie zęby na wystawę plenerową i się nie zawiodłem.
Na zewnątrz znajdziemy blisko osiemdziesiąt eksponatów. Nie tylko samoloty i śmigłowce, ale również zestawy rakietowe, pojazdy wsparcia technicznego oraz sprzęt radiolokacyjny. Niewielka część stoi w pokaźnym hangarze, w którym znajdziemy nie tylko kilka samolotów i śmigłowców, ale również trenażery, komorę niskich ciśnień oraz silniki. Większość eksponatów stoi jednak pod chmurką i robią naprawdę duże wrażenie, a tym, co interesujące, jest fakt, że oprócz standardowych opisów z technikaliami poszczególnych eksponatów, mamy przy praktycznie każdym z nich historię jego służby, miejsca, w których stacjonował itp. Naprawdę ciekawe i aż kusi, aby sprawdzić, czy któryś z prezentowanych tutaj samolotów, czy śmigłowców nie pełnił służby w Waszym rodzinnym mieście, o ile pochodzicie z miejscowości w pobliżu jakiejś bazy lotniczej. Prezentowane tutaj sprzęty to dość pokaźny przekrój historii polskiego lotnictwa wojskowego. Znajdziemy tutaj samoloty polskiej konstrukcji jak choćby Iskra czy Iryda. Produkowane w Polsce na licencji samoloty myśliwskie Lim lub śmigłowce Mi-2. Spotkamy całą gamę myśliwców MiG, samolotów szturmowych Su, bombowców Ił oraz liczne śmigłowce z Mi-24 na czele. Oprócz tego niezliczone samochody wsparcia technicznego. Jednak chyba największą atrakcją są sprzęty, do których wnętrz możemy wejść. Zaraz po wyjściu z pawilonu muzealnego mamy okazję wejść do wnętrza transportowego An-26, trochę dalej stoi eksponat jeszcze ciekawszy, rządowy Jak-40, w którym możemy poczuć odrobinę luksusu. Ja natomiast byłem pod największym wrażeniem eksponatu, który stoi w trochę innym miejscu i aby się do niego dostać, trzeba opuścić główny obszar muzealny i obejść budynek muzeum dookoła. Znajdziemy tam przepotężny śmigłowiec Mi-6, jedyny taki w Polsce. O jego ogromie może świadczyć fakt, że wewnątrz umieszczona została sporych rozmiarów wystawa pomimo tego, że zaparkowany tam został również dostawczy UAZ.
Takie miejsca zawsze robią na mnie duże wrażenie i w przypadku muzeów ze sprzętem wojskowym rzadko potrafię być obiektywny. Po prostu lubię takie miejsca i zawsze mi się one podobają. Muzeum w Dęblinie nie jest tutaj wyjątkiem, jednak ono bez wątpienia sobie na ciepłe słowa zasłużyło. Masa ciekawych eksponatów, kilka naprawdę unikatowych egzemplarzy, wszystko ciekawie zaprezentowane i opisane. Mamy tutaj historię polskiego lotnictwa wojskowego w pigułce. No i dla mnie oczywiście niewątpliwym plusem związanym ze zwiedzaniem tego muzeum były ciągłe odgłosy przelatujących nad głową odrzutowców, na których szkolili się piloci. Ciekawe czy mieszkańcy mający to na co dzień też się tak tym hałasem zachwycają? Warto zajechać do Dęblina i odwiedzić tę placówkę. Jeżeli jaracie się lotnictwem, to wizyta tutaj przyprawi Was o uśmiech, który długo nie zejdzie Wam z twarzy.
Do zobaczenia na szlaku!
#turystyka #turysta #wypoczynek #aktywnywypoczynek #podróżowanie #travel #hiking #trekking #trip #podróże #adventure #przygoda #podróżnik #wyprawa #wojsko #armia #army #militaria #military #samoloty #lotnictwo #dęblin #muzeumsiłpowietrznych