Tym razem nie las, tym razem ruszamy wśród ludzi. Na szlaku Warszawa, a w niej Muzeum Życia w PRL, w którym niektórzy mogą poczuć się staro, gdyż większość eksponatów towarzyszyła nam w młodzieńczych latach.
PRL, czyli Polska Rzeczpospolita Ludowa to dość specyficzny okres w naszej historii przypadający na lata 1952-1989. Niby zostaliśmy wyzwoleni spod jarzma nazizmu, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że trafiliśmy z deszczu pod rynnę i w momencie, gdy świat nabierał rozpędu, odbudowywał się i rozwijał po Drugiej Wojnie Światowej, w bloku wschodnim czas jakby się zatrzymał. Nadal nadrabiamy zaległości z praktycznie zmarnowanych czterdziestu lat naszej historii, jednak ten okres, szczególnie jego ostatnie lata przywołują niejednokrotnie nadal przyjemne wspomnienia u dzisiejszych czterdziesto i pięćdziesięciolatków. Było skromnie, było ponuro, można było zapomnieć o uginających się od towaru półek, jednak dziecku nie robiło to większej różnicy. To nad czym czasami obecnie się zastanawiam, to raczej niezwykłe szczęście, które nam dopisywało przez lata i pozwoliło przeżyć te czasy. Samochody nie miały tysięcy systemów bezpieczeństwa, żywność nie była bezglutenowa, wegańska, antyalergiczna, przebadana na tysiąc sposobów i niejednokrotnie, jak w przypadku warzyw i owoców pożerana bezpośrednio z drzew i krzaków, które jeszcze niedawno były cholera wie czym pryskane. Nie było komórek, aby mieć cały czas kontakt z bazą. Człowiek hasał całymi dniami po osiedlu, a rodzice tylko liczyli w domu, że jednak i dzisiaj pociecha wróci w jednym kawałku. Nie było internetu, nie było setek kanałów telewizyjnych, nie było wypasionych PCtów i laptopów, a szczytem marzeń były Pegasusy, Commodore czy Amigi. Nikt nie podwoził dzieci do szkoły pięćset metrów, chuchając i dmuchając na nie przez pół życia. Klucze od domu na smycz, która niejednokrotnie była zwykłą sznurówką i w drogę. Człowiek usamodzielniał się na początku podstawówki, a nie w okolicach trzydziestki, jak w dużej ilości przypadków ma to miejsce dzisiaj. Wątpię, aby wtedy było o wiele bezpieczniej i ludziom można było bardziej ufać, po prostu nie było tylu stacji telewizyjnych, internetu i dostępu do informacji, więc nawet jeżeli działo się coś złego, to nie było szans, aby w trzydzieści minut newsem huczała cała Polska tak jak obecnie. Przeżyłem te czasy, jestem w jednym kawałku, doceniam to, czego doświadczyłem, ale również to, co mamy obecnie, pomimo tego, że w wielu aspektach nie jest idealnie, ale świat idzie do przodu, a my wraz z nim.
Samo muzeum w obecnym kształcie i lokalizacji funkcjonuje od 2018 roku, jednak jego korzenie sięgają kilka lat wstecz, gdy to zmieniało swoje lokalizacje między innymi w garażu czy hali fabrycznej na Pradze. Muzeum to nie tylko sama stała ekspozycja, oferta jest o wiele bogatsza. Przejażdżki autami z czasów PRL, imprezy, eventy i wiele wiele innych. Możecie nawet wizytę w muzeum połączyć z przejażdżką po Warszawie lub zahaczyć również o Muzeum Polskiej Wódki na Pradze. Każdy znajdzie coś, co go zainteresuje, ale wróćmy to samego muzeum. Pomimo tego, że muzeum znajduje się na Pięknej praktycznie przy Placu Konstytucji, czyli nie na jakimś zadupiu, a co by nie mówić niemalże w centrum Warszawy, to znaleźć je łatwo nie jest i jeżeli nie idziecie tu w konkretnym celu, aby je odwiedzić, nie wygooglowaliście sobie adresu, a tylko chadzacie po Warszawie, szukając czegoś ciekawego do zobaczenia, to jest ogromna szansa, że po prostu je miniecie i nie zwrócicie wcale uwagi, a to wielka szkoda, bo jest tutaj co oglądać. Siedziba muzeum nie jest wyjątkowo potężna, ale właśnie to buduje częściowo jego niezwykły klimat. Znajdziecie tu niemalże wszystko, co w tamtych czasach było na topie. Macie zapomniane budki telefoniczne, Malucha, Komarka. Odznaczenia, pocztówki, zdjęcia, książki, odzież z tamtych lat. Na ścianach wiszą osiągnięcia ówczesnej techniki jak suszarki, farelki, radioodbiorniki, czy odkurzacze z obecnym chyba w każdym domu jamnikiem Predom-Zelmer. Mamy tutaj pokaźną ekspozycję chemii domowej z proszkami E i IXI dumnie prezentującymi swoje toporne opakowania, całe ściany obwieszone kilkunastoma rodzajami herbat, które i tak wszystkie smakowały identycznie. Nie mogło zabraknąć również ówczesnych używek ze Sportami i „Popkami” na czele. Oprócz setek eksponatów mamy również tutaj ekspozycje pokazujące ówczesne trendy w aranżacji wnętrz w blokach z wielkiej płyty. Możemy zobaczyć łazienkę z niezawodną Franią, kuchnię z babcinym kredensem, czy pokój z niezniszczalną meblościanką, która przetrwała dziadków, rodziców, nas i gdyby nie IKEA, to prawdopodobnie służyłaby jeszcze kilku kolejnym pokoleniom. Na sam koniec, gdy zmęczycie się zwiedzaniem i będziecie chcieli trochę odpocząć i pokontemplować nad tym, co właśnie zobaczyliście, możecie sobie spokojnie klapnąć w muzealnej kawiarni. Macie tutaj tandetne stoliki, niewygodne krzesła ze sklejki, ceraty, a przepysznej sypanej kawy możecie się napić ze szklanki z cienkiego szkła w metalowym koszyczku… mega klimat. Coś genialnego. Aby pociechy miały trochę rozrywki w momencie, gdy wy rozkoszujecie się przepyszną kawą, macie zaraz obok pokój zabaw, który zajmie je na jakiś czas.
Wizyta w Muzeum Życia w PRL to coś niesamowitego. Nie jest to muzeum takie jak inne. Panuje tu bardzo ciekawy klimat, a eksponaty z jednej strony bawią, gdy się teraz na nie spojrzy, a z drugiej z kolei człowiek się zastanawia, jakim cudem coś tak topornego i nieporęcznego miało prawo spełniać swoje zadania. Dla mnie dodatkowo wizyta tutaj była fajnym doświadczeniem, gdy przemierzając ekspozycje, odhaczałem sobie, czym się bawiłem lub z czego korzystałem, gdy było to jeszcze szczytem mody i techniki, a nie tylko muzealnym eksponatem. Wpadając tutaj, niejednemu zakręci się łezka w oku i wspomni czasy dzieciństwa. Jeżeli będziecie w Warszawie i będziecie się zastanawiać co warto zwiedzić, co warto zobaczyć, to z czystym sumieniem polecam Wam to miejsce.
Do zobaczenia na szlaku!
#turystyka #wypoczynek #aktywnywypoczynek #podróżowanie #travel #hiking #trekking #podróże #adventure #warszawa #mazowsze #muzeum #muzeumżyciawprl #prl