Tym razem podążając szlakiem do Białowieży na zasłużony urlop, nie mogłem się powstrzymać, aby nie zajechać po drodze do miejsca potocznie zwanego polskimi Termopilami. Odwiedzam miejsce bitwy pod Wizną.
Bitwa pod Wizną to jedna z najbardziej heroicznych militarnych potyczek w historii Polski. W dniach 7-10 września 1939 roku trochę ponad siedmiuset polskich żołnierzy pod dowództwem kapitana Władysława Raginisa stawiało odpór natarciu ponad czterdziestotysięcznemu zgrupowaniu wojsk niemieckich. Przeczuwając to, co już wkrótce miało się rozpętać, już w kwietniu 1939 roku podjęto decyzję o budowie umocnień w tym rejonie. Ich głównym celem miało być szachowanie przeciwnika starającego się przeprawić przez Narew i Biebrzę. Niestety Polska od czasu odzyskania niepodległości nie miała ani czasu, ani odpowiednich środków, aby przygotować się odpowiednio do jeszcze potężniejszego konfliktu, który miał wkrótce rozgorzeć. Atak Niemców w 1939 roku dla wielu nie był zaskoczeniem, jednak pomimo wysiłków polskiego wojska i braku jakiegokolwiek sojuszniczego wsparcia, walka ta była skazana na porażkę. Jednakże nie przeszkadzało to naszym żołnierzom dokonywać heroicznych czynów. Jak już wspomniałem dysproporcja w ilości wojsk znajdujących się pod Wizną, była ogromna, jednak to nie był jedyny problem polskich obrońców. Drugim jeszcze poważniejszym problemem było wyposażenie. Polacy dysponowali zaledwie kilkoma działami, kilkudziesięcioma CKMami oraz RKMami i zaledwie dwoma karabinami przeciwpancernymi. Nie muszę chyba wspominać, iż zapasy amunicji również były bardzo ograniczone. Naprzeciw obrońcom stanął potężny i właśnie się rozpędzający walec blitzkriegu. Na wyposażeniu niemieckich sił w tym rejonie oprócz tysięcy sztuk broni ręcznej, CKMów, granatników itp. znajdowało się również blisko tysiąc czołgów, dział różnego typu oraz moździerzy. Oczywiście siły niemieckie mogły również liczyć, w przeciwieństwie do Polaków, na wsparcie z powietrza. Przez ponad dwa dni niemieckie natarcia rozbijały kolejne polskie punkty oporu i zmuszały nasze siły do wycofywania się na kolejne pozycje. Nawet wysadzanie podczas odwrotu mostów nie było w stanie zatrzymać niemieckiego natarcia, a jeszcze jak na złość we wrześniu 1939 roku panowała susza, przez co rejon umocnień w okolicach Wizny stracił jeden ze swoich głównych walorów obronnych, rozciągające się po horyzont bagniska rozlewisk Biebrzy i Narwi. Po prawie trzech dniach walk, widząc nieuchronny koniec swoich ludzi w związku z brakami amunicji oraz coraz bardziej zajadłymi atakami Niemców, kapitan Raginis wydał swoim ludziom rozkaz kapitulacji. Sam jednak nie oddał się w ręce wroga. 10 września popełnił w swoim schronie samobójstwo, rozrywając się granatem.
Obecnie po tych zaciętych walkach nie ma już w okolicy praktycznie żadnych śladów. Jeżeli po prostu przejeżdżamy i nie zwrócimy uwagi, możemy miejsce tak heroicznych walk najzwyczajniej w świecie nieświadomie minąć. Jadąc drogą krajową 64 z Łomży w kierunku Białegostoku, mijamy po lewej stronie niepozorny pomnik i grób. Jest to miejsce upamiętniające to tragiczne wydarzenie. Możemy zjechać na pobliski parking, o ile polne klepisko nieopodal gruntowej drogi parkingiem nazwać można. Chwila zadumy przy pomniku i możemy ruszyć nieco dalej. Nie musimy oczywiście iść wyłącznie piechotą, do kolejnego punktu wyprawy możemy równie dobrze dostać się drogą gruntową samochodem. Wspinamy się na wzgórze 126, na szczycie którego znajdował się schron dowodzenia kapitana Władysława Raginisa, z którego dowodził obroną przepraw na Biebrzy i Narwi oraz w którym to mając perspektywę zniewolenia przez Niemców, podjął decyzję o targnięciu się na własne życie. Niestety ze schronu zbyt wiele obecnie już nie zostało. Poddał się niszczycielskiej sile ładunków wybuchowych. Na szczycie wzgórza znajdziemy ruiny bunkra wraz z tablicą upamiętniającą kapitana Raginisa i jego podwładnych. Znajdziemy również kilka tablic informacyjnych, niewielki polowy ołtarz oraz drewnianą wiatę dla strudzonych turystów. To, czego wzgórzu 126 odmówić nie można to widoki. Będąc na szczycie, rozumiemy od razu dlaczego to właśnie w tym miejscu znajdował się schron dowodzenia. Ze szczytu rozpościera się po sam horyzont przepiękny widok, który w 1939 roku musiał pozwalać bez najmniejszych przeszkód dostrzec każdy manewr wojsk wroga. Dzisiaj pozostaje nam podziwianie rozlewisk Narwi oraz okolicznych pól i lasów.
Jeżeli pasjonujecie się historią, to jest to miejsce, które musicie odwiedzić, jednak musicie pamiętać, że nie powinien to być Wasz główny punkt wyprawy. Niestety pole bitwy pod Wizną nie przypomina niczym innych umocnionych pozycji, które możecie spotkać w Polsce. Szkoda, że niewiele z tego wszystkiego, co znajdowało się tutaj w latach trzydziestych i czterdziestych, zostało. Trochę betonu i wzgórze, może nie brzmi imponująco, ale nie możemy zapominać, iż miała tu miejsce jedna z najbardziej heroicznych potyczek Drugiej Wojny Światowej w wykonaniu polskich żołnierzy. Po dziś dzień odbywają się inscenizacje tych wyjątkowych wydarzeń, a sama bitwa również doczekała się miejsca w tak zwanej kulturze masowej dzięki utworowi zespołu Sabaton. Jeżeli będziecie w tych okolicach, nie omijajcie tego miejsca, zboczcie nawet kawałek z zaplanowanej trasy, aby tu zajechać i spędzić chwilę w zadumie nad żołnierzami, którzy tak bohatersko w 1939 roku bronili tutaj ojczyzny, niejednokroć ponosząc największą ofiarę.
Do zobaczenia na szlaku!
#turystyka #turysta #wypoczynek #aktywnywypoczynek #podróżowanie #travel #hiking #trekking #trip #podróże #adventure #przygoda #podróżnik #wyprawa #wizna #bitwapodwizną #raginis #kapitanraginis #IIWW #drugawojnaświatowa