Poligon Muszaki oraz okolice Wielbarka

Styczeń 2023

Niektórzy spędzają Święto Trzech Króli, idąc w orszakach, inni postanawiają w ten dzień chwycić plecak i ruszyć ku przygodzie. Ja zdecydowanie zaliczam się do tej drugiej grupy, więc postanowiłem się spakować i wykorzystać ten dzień na eksplorację okolic Wielbarka w warmińsko-mazurskim.

Pierwszym punktem wyprawy był wybudowany zaraz po Pierwszej Wojnie Światowej pomnik generała Aleksandra Samsonowa. Pomimo tego, że pomnik swoi sam pośrodku zupełnie niczego, bardzo łatwo tu się dostać. Praktycznie pod sam pomnik można dostać się legalnie leśnymi drogami, a jedynie ostatnie 300 metrów, na których obowiązuje już zakaz wjazdu, trzeba pokonać pieszo. Dlaczego pomnik stoi w środku lasu? Dlatego, iż miejsce jego postawienia nie jest przypadkowe i zamiast stawiać go w centrum jednego z okolicznych miasteczek, postawiono go w miejscu, które bezpośrednio wiąże się z historią generała. W tym właśnie miejscu gen. Samsonow dokonał swojego żywota i to w nie najciekawszych i do tej pory niejednoznacznych okolicznościach. Nie ulega wątpliwości, że w tym właśnie miejscu zakończyło się życie generała, gdy to został porzucony przez swoich żołnierzy Armii Narew, którzy w popłochu ratowali się odwrotem po porażce w bitwie pod Tannenbergiem. Ranny w bitwie generał był dla swoich podwładnych ciężarem, więc postanowili go w tym miejscu porzucić i tu kończy się ta jednoznaczna wersja historii. Jedna wersja mówi, iż generał sam odebrał sobie życie, nie chcąc wpaść w ręce niemieckich żołnierzy lub chcąc uniknąć bolesnej śmierci w męczarniach z powodu niedawno odniesionej rany. Druga natomiast stanowi, iż generała zabił jego adiutant. Czy to z litości, czy z powodu otrzymania takiego rozkazu od generała, czy może mając już dość upierdliwego rannego oficera? Nie wiadomo i prawdopodobnie już się tego nigdy nie dowiemy.

Następnie ruszyłem dalej w kierunku głównego punktu wyprawy, aczkolwiek po drodze miałem na trasie jeszcze jedno bardzo ciekawe miejsce, które chciałem zobaczyć. Jadąc drogą 604 nieopodal miejscowości Przeździęk Wielki, nagle ze zwykłej dwupasmowej dróżki trafiamy na ponad dwudziestometrowej szerokości połać asfaltu, która ciągnie się przez ponad trzy kilometry. Istny raj dla fanów driftu lub maniaków prędkości, jednak to nie żaden tor wyścigowy. Właśnie wjechaliśmy centralnie na płytę lotniska. Trafiliśmy na Drogowy Odcinek Lotniskowy Wielbark. Jest to pozostałość po latach świetności Układu Warszawskiego, którego to lotnictwo miało między innymi z takich pasów startować i atakować wojska zgniłego imperialistycznego zachodu. Na szczęście nigdy podczas realnego konfliktu się nie przydały. DOL Wielbark został kilka lat temu wyremontowany razem z biegnącym tędy odcinkiem drogi. Pomimo że jest to zwykły fragment drogi udostępnionej dla ruchu kołowego, to w razie konieczności może on stać się pasem awaryjnym, jeżeli kiedykolwiek zajdzie potrzeba lądowania w tym miejscu. Jest on również przygotowany do pełnienia roli polowego pasa zapasowego na wypadek konfliktu zbrojnego. Niby nic, trochę asfaltu, kilka dróg dookoła, prawdopodobnie dla samochodów obsługi, zero budynków i las, jednak na mnie zrobił on naprawdę fajne wrażenie.

Pas zwiedzony, pora ruszać do głównej atrakcji dzisiejszego wypadu. Jadę kilka kilometrów dalej, mijam miejscowość Puchałowo i skręcam w prawo w leśną dróżkę, która jest jednak asfaltowa i utrzymana w całkiem niezłym stanie. Jedziemy kilka kilometrów i docieramy do leśnego parkingu. Dalej zakaz wjazdu, aczkolwiek droga równie dobra, więc teoretycznie unikając Straży Leśnej, można by było ruszyć dalej. Ja jednak postanowiłem tu zakończyć przejażdżkę i resztę trasy pokonać piechotą i plecakiem. Po przejściu kolejnych 2,5 kilometra docieram w końcu na miejsce. Jest. Mój cel podróży, opuszczony poligon Muszaki. Historia poligonu sięga czasów, gdy te tereny nie należały jeszcze do Polski. Jednak dopiero po Drugiej Wojnie Światowej na poligonie zaczęło się dziać. Tereny te odbite Niemcom przez Armię Czerwoną zostały wcielone w obszar Polski, a administrację nad poligonem przejęło Ludowe Wojsko Polskie. Szybko się zorientowano, że poniemiecki poligon jest zbyt mały, jak na rozmach LWP, więc zdecydowano o jego powiększeniu z 6 do 14 tysięcy hektarów. Był jednak jeden problem. Na terenach przeznaczonych pod rozbudowywany poligon znajdowały się miejscowości i mieszkali ludzie. Taki problem to nie problem dla naszej ówczesnej władzy. Raz-dwa i w 1954 zorganizowano przesiedlenia, a po kilku miejscowościach nie pozostał praktycznie żaden ślad. Los taki spotkał między innymi Małgę, Kanwezy, Ulesie, Retkowo i kilka innych. Przez kolejnych blisko 40 lat poligon służył wojskom pancernym oraz chemicznym, jednak ćwiczyły tu również wojska powietrzno-desantowe. W 1993 roku poligon oficjalnie przestał pełnić rolę obiektu wojskowego, jednak ostatnio pojawiły się słuchy, iż Wojsko Polskie ponownie przymierza się do zmilitaryzowania tego terenu i reaktywację poligonu. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Obecnie na terenie poligonu znajdziemy kilka murowanych budynków, których stan najlepszy nie jest, aczkolwiek pozwala w dość komfortowy i względnie bezpieczny sposób się po nich poruszać. Widoki z głównego budynku, na rozciągający się u jego stóp poligon zapierają dech w piersiach. Możemy oczywiście ruszyć również na sam poligon i zwiedzić betonowe schrony, ukryte w ziemnych kopcach, których tutaj jest sporo, musimy jednak uważać, gdyż teren jest poprzecinany różnymi kanałami, a szczególnie o tej porze jest cholernie podmokły i zbuchtowany przez dziki. Teoretycznie chodząc po terenie poligonu, powinniśmy to robić niezwykle ostrożnie i to nie ze względu na wojskowe pozostałości, niewybuchy itp., a ze względu na zwierzęta. Teren ten jest ostoją zwierząt i wchodzenie tutaj nie do końca jest czymś właściwym, jednak spędzając tu kilkadziesiąt minut w samotności oraz ciszy, nie wyrządziłem chyba większej szkody swoim aparatem fotograficznym. Wizyta tutaj była naprawdę ciekawym doznaniem. Od samego parkingu cisza i przyroda, i to w najlepszym wydaniu. Tylu biegających w moim sąsiedztwie jeleni i łań jeszcze nie widziałem i miało to miejsce wcale nie na terenie ostoi, a w drodze do samego poligonu. Budynki również pomimo swojego stanu robią duże wrażenie, a stojąc na ostatnim piętrze głównego obiektu, można oczami wyobraźni zobaczyć to, co widzieli dowódcy obserwujący ćwiczenia na otaczających budynek połaciach terenu.

Jadąc tutaj miałem w planach odwiedzenie jeszcze jednego miejsca. Pozostałości wsi Małga, której tragiczne losy zwieńczyła rozbudowa poligonu. Chciałem zobaczyć jeszcze stojącą tutaj dzwonnicę kościoła z 1902 roku, jednak zbytnio uwierzyłem Google Maps i swojemu sprytowi. Z racji krótkiego dnia, nie miałem czasu na zbyt długie marsze, więc postanowiłem powierzyć Googlowi zadanie znalezienia trasy, która doprowadzi mnie jak najbliżej Małgi i po części mu się udało. Wskoczyłem w samochód, objechałem ten rejon asfaltem od północnego wschodu, dojechałem do Rekownicy, tam skręciłem w leśną drogę i ruszyłem w kierunku Małgi. Wszystko szło dobrze, droga jak na leśną przyzwoita i tak sobie jechałem i jechałem do momentu, kiedy zaledwie kilometr przed miejscem docelowym moją drogę przecięła rzeka Omulew. Jakoś się Googlowi zapomniało wspomnieć, że w tym miejscu nie ma żadnej przeprawy, nawet prowizorycznej kładki. Może i Omulew to nie Amazonka czy Nil, ale przy tej pogodzie miałem średnią przyjemność rozbierać się do gaci i brodzić w wodzie, aby przedostać się na drugi brzeg. Nic jednak straconego. Jest tu jeszcze masa innych ciekawych miejsc, które mam w planach odwiedzić, więc i Małgę z pewnością też zobaczę, jednakże tym razem wybiorę chyba inną trasę.

Do zobaczenia na szlaku!

#turystyka #turysta #tourist #wypoczynek #aktywnywypoczynek #podróżowanie #travel #hiking #trekking #trip #podróże #adventure #przygoda #podróżnik #wyprawa #wielbark #poligon #poligonmuszaki #małga #dolwielbark #samsonow #warmińskomazurskie

Powrót

Muzeum Stacja Radegast - Łódź
Luty 2017