Po wojażach w Lubuskim trochę zatęskniłem za moimi mazurskimi umocnieniami. Trochę odpocząłem, ogarnąłem kilka tematów i już ponownie mogłem ruszać w drogę. Tym razem ruszamy do miejscowości Jeże, gdzie zbiegały się dwa odcinki Wschodniopruskiej Pozycji Obronnej.
W okolicach miejscowości Jeże znajdowały się faktycznie nie jeden, a dwa punkty oporu Wschód i Zachód. PO Jeże Wschód należał do Pozycji Narew-Pisa, natomiast Zachód do Mazurskiej Pozycji Obronnej i Cięciwy Suwałk. Tutejsze umocnienia miały na celu zabezpieczenie nowej niemieckiej granicy z Rosją wzdłuż linii wytyczonej paktem Ribbentrop-Mołotow. Hitler pomimo podpisania paktu, nie do końca ufał Stalinowi i być może nie bezpodstawnie, bo kto wie, jakby potoczyła się wspólna historia obu narodów, gdyby nie operacja Barbarossa. Tego się jednak już nie dowiemy. Faktem stało się utworzenie linii umocnień, która w większości składać się miała z bojowych schronów klasy B-neu oraz schronów biernych. Jak postanowiono w Berlinie, tak też się stało i na Mazurach powstała imponująca linia umocnień ciągnąca się od miejscowości Kutusowo na północy po Zbójną na południu. Prace rozpoczęły się w 1940 roku, kiedy to już w mrocznych umysłach Hitlera i nazistowskich sztabowców zrodził się pomysł powiększenia aryjskiej przestrzeni życiowej kosztem komunistycznej Rosji. W 1941 roku prace zostały przerwane, gdyż III Rzesza była już gotowa na szturm w kierunku Moskwy, a linia umocnień wydawała się być niepotrzebna, skoro za kilka miesięcy sąsiad ze wschodu miał być na kolanach. Jak to się wszystko skończyło, chyba wszyscy wiemy. Jeszcze w 1944 roku Niemcy pospiesznie próbowali wzmacniać tutejsze pozycje, kiedy to ich wojska były już w głębokiej defensywie i ponosiły porażkę za porażką w potyczkach z Armią Czerwoną. Jak to wielokrotnie miało miejsce podczas Drugiej Wojny Światowej, umocnienia na terenie Polski nie odgrywały znaczącej roli w walkach. Nie inaczej było ze Wschodniopruską Pozycją Obronną, która po prostu została przez Niemców opuszczona w styczniu 1945 roku z rozkazu dowódcy niemieckiej 4. Armii generała Hossbacha. Rosjanie przejęli umocnienia bez walki i zaczęła się demolka. Większość schronów została doszczętnie rozgrabiona, a następnie wysadzona. To, czego nie udało się ukraść bądź zniszczyć Rosjanom, padło łupem szabrowników i złomiarzy, stąd też dość mizerny stan zachowania dużej części umocnień na Mazurach.
Tak czy inaczej, bez względu na stan zachowania postanowiłem ruszyć w drogę. Dotarłem na miejsce po jakichś dziewięćdziesięciu minutach. Jednak, zamiast zatrzymywać się w Jeżach, pojechałem trochę dalej do miejscowości Wincenta. To najlepsza lokalizacja na miejsce wypadowe, aby zwiedzić schrony po zachodniej części Pisy. Trochę trzeba przejść, ale warto, bo nie dość, że obiekty w bardzo dobrym stanie, to dodatkowo przepiękne pola, rzeka oraz wspaniały las. Tu odnajdą się nie tylko fani bunkrów, ale również zwykli turyści pragnący pooddychać świeżym powietrzem, w końcu jesteśmy na wschodnim krańcu Puszczy Piskiej. Wszystko, co miałem do zobaczenia zobaczyłem, zdjęcia zrobione, obejrzana z bliska kopuła pancerna, wracam do samochodu i ruszam dalej. Po kilkudziesięciu minutach jestem przy samochodzie i kieruję się w stronę Jeży, ale nie jadę do samej miejscowości. Znajduję sobie w jednej z bocznych leśnych dróg miejsce do zaparkowania jakiś kilometr od miejscowości, zakładam plecak i resztę drogi pokonam pieszo. Teraz będzie trzeba trochę pochodzić po polnych drogach, gdzie moja osobówka prawdopodobnie zgubiłaby wydech, a nie chcę tego doświadczyć po raz kolejny. Kilka poprzednich przygód mi wystarczy. Dodatkowo część schronów jest ukryta w lesie, więc będzie trzeba się przedzierać przez zarośla. Warto było się trochę natrudzić. Znaleziony jeden schron bojowy, jeden bierny oraz znajdujący się niedaleko DK63 schron-garaż dla armaty PaK. W okolicy jest jeszcze kilka malutkich i zapomnianych cmentarzy z czasów wojny, jednak upał skutecznie mnie zniechęcił, aby poszukać jeszcze ich. Wróciłem do samochodu i ruszyłem w ostatnie miejsce, gdzie miał czekać obiekt wyjątkowy w skali kraju, jedyny zachowany na terenie Polski schron Regelbau 504. Skręciłem w Jeżach na zachód, przejechałem most na Pisie i po kilkuset metrach dojechałem do skrzyżowania z jakąś dziwną tablicą informacyjną. Jak się okazało, w tej okolicy znajdziemy opuszczony zabytkowy cmentarz oraz pozostałości, głównie fundamenty, po opuszczonej osadzie Wolisko. Ja jednak przyjechałem tu w jednym celu, zobaczyć schron. Faktycznie był, na skraju lasu, niestety ogrodzony z każdej strony siatką. Jej stan może zatrzymałby jakieś większe dzikie zwierzę albo całkowicie zalanego tubylca próbującego się tu wedrzeć, ale nic więcej. Kilka fotek strzelonych i można było wracać.
Dochodzę do wniosku, że obecnie każdy mój wyjazd zaczyna już przypominać całodniową eskapadę. Lubię odwiedzać miejsca, w których już byłem, ale największą frajdę sprawia mi jednak ruszanie w nieznane i zwiedzanie umocnień, których jeszcze nie miałem okazji widzieć. Problem w tym, że coś, co wydawało mi się nierealne, stało się faktem. Skończyły mi się już chyba schrony na Mazurach. Czyżbym już widział tutaj wszystko? Trudno, teraz pora trochę bardziej poeksplorować Podlasie i na poważnie zając się może Linią Mołotowa? Pożyjemy, zobaczymy.
Do zobaczenia na szlaku!
#turystyka #turysta #wypoczynek #aktywnywypoczynek #podróżowanie #travel #hiking #trekking #trip #podróże #adventure #przygoda #podróżnik #wyprawa #mazury #jeże #punktoporujeże #drugawojnaświatowa #IIWW #bunkty #bunkers #wschodniopruskapozycjaobronna