Tym razem szlak powiódł mnie niezbyt daleko. Niby długi weekend, ale człowiek w poniedziałek melduje się w pracy, bo szkoda mu dnia wolnego. Zostawiam sobie kilka zapasowych dni na początek września, kiedy to przy okazji kieleckiego MSPO mam zamiar trochę pobuszować po świętokrzyskim i nie tylko. Tak czy inaczej, jest trochę wolnego, więc trzeba się gdzieś ruszyć i tym razem wybór był dla mnie oczywisty, Giżycko. Jednak nie pod żagle, nie po to, żeby się wylegiwać nad jeziorem, a po to, aby zobaczyć, co tam ciekawego w trawie piszczy w Wojsku Polskim. W sobotę 12. sierpnia Giżyckiem rządzili mundurowi, gdyż właśnie tego dnia zorganizowane zostały obchody Święta Wojska Polskiego.
Święto Wojska Polskiego ma dość burzliwą historię i czasami traktowane było niczym Wielkanoc, czyli święto ruchome . Oryginalna data, czyli 15. sierpnia została ustanowiona w II RP na cześć tak zwanego Cudu nad Wisłą, kiedy to w 1920 roku Polacy rozprawili się wojskami rosyjskimi. Dokładniej rzecz ujmując, 15. sierpnia od przekroczenia Wieprza pod Kockiem rozpoczęła się polska kontrofensywa, która finalnie odepchnęła z polskich ziem wojska rosyjskie dowodzone przez generała Michaiła Tuchaczewskiego. Przez następnych kilka lat obchody odbywały się właśnie w sierpniu. Niestety wkrótce wybuchła Druga Wojna Światowa, a po jej zakończeniu oczywistym stało się, że radziecki okupant nie pozwoli świętować Polakom pokonania samego siebie. Tym oto sposobem Święto Wojska Polskiego wylądowało w latach 1947-1950 w maju i obchodzone było razem z radziecką datą zakończenia Drugiej Wojny Światowej, czyli dziewiątego. Jednak i ta data tak do końca przyjaciołom ze wschodu nie pasowała, więc postanowiono ów święto przenieść na październik. Czy mogła być lepsza data, niż 7. października, kiedy to w 1943 roku wojska polskie wraz z bratnią Armią Czerwoną pokonały Niemców pod Lenino? Oczywiście, że nie. Tak też Święto Wojska Polskiego wylądowało na kolejnych czterdzieści lat właśnie w październiku. Zmieniło się to dopiero z początkiem lat dziewięćdziesiątych, kiedy to najpierw obchody święta połączono z obchodami rocznicy uchwalenia Konstytucji 3. Maja, a następnie od 1992 roku świętu przywrócono oryginalnie wyznaczoną na 15. sierpnia datę.
Z roku na rok obchody Święta Wojska Polskiego są coraz bardziej huczne. Z jednej strony mamy w końcu czym się pochwalić, z drugiej budujemy podobno trzystutysięczną armię, więc imprezy tego typu są idealnym magnesem, aby do wojska przyciągnąć świeżą krew. Abstrahując od tego, czy taka armia jest nam potrzebna, czy aby na pewno tyle tak losowych zakupów w tak krótkim czasie jest dobrze przemyślanych, unikając politykowania i dywagacji, że takie imprezy to już początek kampanii wyborczej, napiszę jedno. Mam swoje przemyślenia, ale nie o nich tu będzie. Przyjechałem do Giżycka, aby cieszyć się pogodą i przede wszystkim prezentowanym w mieście sprzętem wojskowym. Muszę przyznać, że w tym roku zostałem mile zaskoczony skalą imprezy. Msza, defilada, inscenizacja walk na Twierdzy Boyen oraz wieczorny koncert pieśni wojskowych. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie, jednak ja te atrakcje sobie odpuściłem. Interesowało mnie zupełnie coś innego. Dzień zacząłem z rana uroczystym apelem, gdzie licznie zgromadzeni goście polscy i zagraniczni mogli obserwować pododdziały 16. Dywizji Zmechanizowanej. Przemówienia, orkiestra, wręczenie awansów, trochę tego było, jednak to nadal nie był dla mnie gwóźdź programu. Ten stał dookoła placu, na którym odbywał się apel. Wozy techniczne, zestaw przeciwlotniczy ZUR-23, Rosomaki w wersjach M2, wozu dowodzenia oraz pojazdu wyposażonego w moździerz Rak, wyrzutnia rakiet Langusta, właśnie wchodzący do służby w Wojsku Polskim wóz typu MRAP Cougar, było na czym zawiesić oko. Jednak wisienką na torcie był sprzęt, którego sam osobiście się w Giżycku zobaczyć nie spodziewałem. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że można na żywo zobaczyć i pomacać nasze najnowsze nabytki z Korei. Na widok czołgu K2 oraz armatohaubicy K9 aż zaświeciły mi się oczy. Pobiegałem, porobiłem zdjęcia, chwilę porozmawiałem, poczytałem dane techniczne i musiałem ruszać dalej. Nie wracałem jednak do domu. Ruszyłem spacerem na giżycką plażę, gdzie trwał w najlepsze wojskowy piknik rodzinny, na którym sprzętu wcale nie było mniej. Kiedy tam dotarłem kolejne zaskoczenie rozmachem imprezy. Dziesiątki żołnierzy z praktycznie wszystkich jednostek i formacji stacjonujących na Mazurach. Armia regularna, Wojska Obrony Terytorialnej, Żandarmeria Wojskowa itp. itd. Dziesiątki stanowisk przeróżnych jednostek, na których można było zobaczyć broń strzelecką, ręczne zestawy przeciwlotnicze, roboty, kombinezony saperskie oraz drony. Można było porozmawiać z żołnierzami z poszczególnych jednostek, zdobyć broszury lub gadżety dla dzieciaków. Było tego naprawdę dużo. Gdyby ktoś myślał poważnie o karierze w armii, mógł spokojnie porozmawiać z rekruterami. Jeżeli ktoś lubi kuchnię wojskową, mógł jej skosztować. Jeśli ktoś przyjechał na zakupy, mógł odwiedzić stoisko Agencji Mienia Wojskowego i kupić trochę szpeju. Plaża naprawdę tętniła życiem, a na dodatek sprzętu na niej nie było wcale o wiele mniej niż na placu apelowym. Pojazdy wojskowej straży pożarnej i Żandarmerii Wojskowej. Lekkie terenowe samochody jednostek rozpoznania, wozy Cougar, Rosomaki w wersjach M2, wozów dowodzenia, wozów ewakuacji medycznej oraz wozów rozpoznania technicznego. Nie mogło również oczywiście zabraknąć systemu przeciwlotniczego ZUR-23, którym i ci mniejsi i ci więksi mogli się pobawić. Spędziłem tutaj naprawdę dużo czasu i nie żałuję ani jednej minuty.
Tegoroczna wyprawa do Giżycka to strzał w dziesiątkę. Nie dość, że dopisała pogoda, to na dodatek postarano się, aby nie zabrakło atrakcji. Przy tym wszystkim, co giżyckie obchody Święta Wojska Polskiego miały do zaoferowania, mogę śmiało napisać, że każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Ja z ogromną przyjemnością przechadzałem się pomiędzy stanowiskami poszczególnych jednostek i oglądałem ich sprzęt, jednak moje serce lata temu skradł dowolnej wielkości wojskowy sprzęt jeżdżący lub latający i, mimo że praktycznie za każdym razem wszędzie, gdzie wpadam, oglądam niby to samo, to za każdym razem widząc czy to czołg, czy transporter, cieszy mi się gęba. Wróciłem do domu zachwycony ilością i jakością sprzętu, który miałem okazję dzisiaj zobaczyć i z pewnością nie mogę tego sobotniego popołudnia uznać za zmarnowane. Bawiłem się wyśmienicie.
Do zobaczenia na szlaku!
#turystyka #turysta #wypoczynek #aktywnywypoczynek #podróżowanie #travel #hiking #trekking #trip #podróże #adventure #przygoda #podróżnik #wyprawa #militaria #military #wojsko #wojskopolskie #armia #army #giżycko #świętowojskapolskiego