Tym razem korzystając z kilku dni urlopu, postanowiłem ruszyć dalej wzdłuż naszej północnej granicy. Wybrałem punkt docelowy, który był zarazem punktem, z którego zacząłem zwiedzanie północnych Mazur, kierując się z powrotem w kierunku domu. Skrajnym punktem wycieczki zostało miejsce może niezbyt imponujące pod względem wyglądu, aczkolwiek bardzo interesujące pod kątem obecnej sytuacji geopolitycznej. Ruszam na Trójstyk Wisztyniec, gdzie łączą się granice Polski, Litwy i Rosji.
Wyprawa na Trójstyk chodziła mi po głowie już od dłuższego czasu, jednak nigdy jakoś się nie mogłem tam wybrać. A bo za daleko, a bo to tylko słupek w polu, a bo jest na Mazurach i Podlasiu o wiele więcej ciekawych miejsc, zawsze był jakiś powód, dlaczego nie. Aż nadszedł ten moment, gdy w końcu się zmotywowałem, opracowałem trasę, na której wyznaczyłem sobie kilka innych punktów do odwiedzenia po drodze, o których również później nie omieszkam napisać, spakowałem graty, zatankowałem samochód i w drogę. Wyprawa tutaj ode mnie to 150 kilometrów zazwyczaj przyzwoitymi drogami, oczywiście trafiają się odcinki, gdzie można zgubić elementy zawieszenia, ale ogólnie to zdarzało mi się już jeździć o wiele gorszymi drogami, a Punto już kilka razy udowadniało, że w terenie sobie radzi nie będąc jednocześnie terenówką i zazwyczaj cierpiał na tym wymieniany już kilka razy oberwany wydech. Co zrobić? Trzeba sobie radzić. Jadąc do Trójstyku od strony Mrągowa, mijamy lub mamy w zasięgu dziesiątki interesujących miejsc. Mamy Ryn z przepięknym zamkiem, Giżycko z Twierdzą Boyen i nie tylko, Pozezdrze z dawną kwaterą SS, Kruklanki z niezliczonymi bunkrami i zwalonym mostem, mosty w Stańczykach, Gołdap z pozostałościami hamowni rakiet V2 itp. itd. Jednak najpiękniejsze okolice zaczynają się niedaleko samego Trójstyku. Krajobraz zmienia się diametralnie i nagle z dość płaskich zazwyczaj Mazur, trafiamy na jakby górskie drogi. Serpentyny, podjazdy, ostre zakręty, ta okolica jest naprawdę przepiękna i dość specyficzna w swoim krajobrazie, jak na Polskę północną. Nie możemy również zapomnieć o tym, iż jedziemy skrajem Parku Krajobrazowego przepięknej Puszczy Rominckiej. Jest to genialne miejsce na leśne wędrówki.
W końcu po prawie trzech godzinach dojeżdżam na miejsce. Trzy godziny nie dlatego, że jechałem jak ślimak, ale dlatego, że po drodze zahaczałem jakieś intrygujące miejsca, które wpadły mi w oko, a i jak przy okazji wpadłem w oko stojącemu na poboczu patrolowi drogówki, który za 55km/h na ograniczeniu do 40km/h poczęstował mnie stówką i dwoma punktami. Co począć? Jak się nie uważa, to trzeba potem płacić. Życie. Dojeżdżając do Trójstyku, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to zimowe pejzaże. Wyjeżdżając z Mrągowa miałem prawie wiosnę. Dojeżdżając tutaj, trafiłem na środek zimy. Matko, jak tu piździło. To nie przypadek, że to miejsce jest również polskim biegunem zimna. Dotarłem na parking przeznaczony dla turystów i tu kolejne zaskoczenie. Niby trochę na uboczu, ale nic niezniszczone. Ładny i czysty parking, zadbane i niezniszczone wiaty, tablice informacyjne, toaleta, szok, jak nie u nas. Duża w wyglądzie tego miejsca zasługa trasy rowerowej Green Velo, która tędy biegnie, a Trójstyk jest jedną z jej atrakcji w tym regionie. Z parkingu czekał mnie spacer przez jakieś 500 metrów, aby do właściwego Trójstyku dotrzeć. Na miejscu stoi granitowy słup z godłami trzech państw tu graniczących z oznaczeniem dookoła na podłożu, gdzie dokładnie biegnie granica, którego z państw. Polska i Litwa oznaczona tylko polbrukiem w innym kolorze, natomiast rosyjski Obwód Kaliningradzki odgrodzony niewysokimi barierkami zarówno od polskiej, jak i litewskiej strony. Oczywiście nie mogło zabraknąć licznych informacji, że do Litwy możemy sobie brykać do woli, jednak wejście choćby jedną nogą na teren Federacji Rosyjskiej lub pstrykanie w jej kierunku zdjęć, może skończyć się kilkusetzłotowym mandatem. Nie bardzo chciałem się o tym przekonać, więc przez barierki nie skakałem, ale zdjęć odmówić sobie nie mogłem. Kolejną rzeczą, która rzuciła się w oczy to pociągnięty wzdłuż całej granicy z Rosją drut kolczasty. Było go już widać w oddali, gdy dojeżdżałem na miejsce ostatnie kilka kilometrów drogą biegnącą w bezpośrednim sąsiedztwie granicy. Pooglądałem wszystko dokładnie kilkanaście minut, pstryknąłem zdjęcia i to by było na tyle, nie ma tu nic więcej, co mogłoby zająć dodatkowy czas. Pora była się pakować w samochód i ruszać na dalszą część zwiedzania.
Trójstyk to może nie miejsce, które jest czymś obowiązkowym do odwiedzenia i z pewnością nikt, albo przynajmniej bardzo niewielu, nie ruszy specjalnie tutaj z drugiego końca Polski, jednak z racji napiętej obecnie sytuacji, warto będąc tu, przy okazji zajechać. Nie spodziewajcie się na miejscu dziesiątek pograniczników, punktów kontrolnych itp. Życie płynie tu normalnie, a dozór granicy odbywa się zarówno elektronicznie, jak i przez patrole, które nie chcą się zbytnio rzucać w oczy. To już nie te czasy, że granica była non stop patrolowana, aby nikt się nie przedostał. Mamy XXI wiek. Tak czy inaczej, uważam, że warto było tu wpaść i nie żałuję tych kilku godzin spędzonych w aucie.
Do zobaczenia na szlaku!
#turystyka #turysta #wypoczynek #aktywnywypoczynek #podróżowanie #travel #hiking #trekking #trip #podróże #adventure #przygoda #podróżnik #wyprawa #trójstyk #trójstykgranic #trójstykwisztyniec