Dzisiaj wizyta w miejscu, które wpadło mi w oko zupełnie przypadkiem. Planując wypad na poniemiecki Punkt Oporu Prostki, szukając ciekawostek i miejsc wartych zobaczenia w okolicy, trafiłem na industrialny „zabytek”. Zapraszam do odwiedzin tajemniczej Wytwórni Chemicznej nr 18.
Dlaczego Wytwórnia Chemiczna nr 18 jest tajemnicza? Właściwie do dzisiaj nie wiadomo co dokładnie robiono na jej terenie. Wersji jest kilka od produkcji masek przeciwgazowych, po produkcję materiałów wybuchowych na potrzeby wojska. Z jednej strony, każdy magazyn w tym miejscu jest otoczony wysokim wałem, który w razie przypadkowej eksplozji, miał ograniczyć jej skutki, wytłumić i skierować ku górze falę uderzeniową. Z drugiej jednak nie znajdziemy tutaj ani jednego typowo produkcyjnego budynku. Największym obiektem jest remiza przyzakładowej jednostki ratowniczo-gaśniczej, a poza tym mamy tutaj praktycznie same rampy rozładunkowe i magazyny. Oprócz tego na terenie zakładu jest kilka zabudowań technicznych oraz administracyjnych, basen przeciwpożarowy i tyle. Mamy tutaj obszar 370 hektarów leżący pomiędzy Ełkiem i Grajewem, o którym praktycznie nadal niewiele wiadomo nawet po upływie kilkudziesięciu lat.
Jadąc na miejsce, zastanawiałem się, co zastanę. Jaki będzie stan budynków, czy w ogóle da się tutaj dostać. Napaliłem się niezmiernie na zwiedzenie tego miejsca i szkoda byłoby „pocałować klamkę”. Dotarłem pod bramę zakładu od strony miejscowości Osiedle Leśne, zaparkowałem samochód i zaczęła się rozkmina, od czego by tu zacząć. Pierwszy rzut oka na ogrodzenie i bramę… nie wygląda to zbyt imponująco, wszystko się rozpada, ale plus jest taki, że nigdzie nie widać żadnych znaków „zakaz wstępu” lub „teren prywatny”. Założyłem, że legalnie można się tu poszwędać, ale trzeba jeszcze jakoś sforsować ogrodzenie. Z jednej strony bramy płot o wysokości może z metr czterdzieści, z drugiej ogrodzenie z siatki, w której znalazłem otwory mogące spokojnie zmieścić człowieka, ale w końcu mam już swoje lata i trzeba się szanować. Nie będę się gimnastykował, skoro można łatwiej… jednak lenistwo to główny motor napędowy postępu . Szybkie oględziny bramy wjazdowej i okazuje się, że nie jest zamknięta na żaden łańcuch, kłódkę czy zamek, a trzyma się na zaledwie jednym wpół zdezelowanym i niekompletnym karabińczyku. Trzy sekundy i wchodzę ja… cały na biało, z plecakiem, główną bramą, jak panisko
. Potem było już z górki. Teren zakładu jest ogromny i w 99% zalesiony. Gdzieniegdzie trafimy na nieliczne zabudowania, przemierzając betonowe drogi, które przecinają tutejsze gęstwiny. Chodząc tędy teraz, trudno sobie wyobrazić, że całkiem niedawno zakład tętnił życiem, a drogami, którymi teraz spaceruję, jeździły setki samochodów ciężarowych. Głównymi budynkami, na które tutaj co rusz będziecie wpadać, są wspomniane magazyny otoczone wałami ziemnymi. Jest ich tutaj podobno około 40. Każdy z nich jest niemalże identyczny i praktycznie każdy ma na ścianach jeszcze widoczne informacje o maksymalnych dopuszczalnych ilościach przechowywanych chemikaliów itp. Wpadniecie również na rozrzucone budynki administracyjne oraz techniczne, jednak one w większości przypadków są dość szczelnie zamknięte i o ile nie zdecydujecie się na wandalizm, to do środka po prostu się nie dostaniecie. O budowlach typu rampy rozładunkowe nawet nie będę wspominał, bo je również oczywiście tutaj znajdziecie, jednak na mnie osobiście największe wrażenie zrobiła remiza zakładowej straży pożarnej, która była w zadziwiająco przyzwoitym stanie. Można bez najmniejszego problemu wejść do jej wnętrza. Zwiedzić na parterze garaże, w których stały kiedyś wozy strażackie. Nie ma również problemu, aby pochodzić także po pomieszczeniach dla personelu, zarówno na parterze, jaki i na piętrze. Wszystko wygląda, jakby było w trakcie rozbiórki lub remontu i ma swój fajny delikatnie postapokaliptyczny klimat. Jedyną rzeczą, której żałuję, był brak możliwości wdrapania się na wieżę obserwacyjną remizy. Od wewnątrz się nie dało, a znajdujące się na zewnątrz metalowe drabiny na dach remisy, a potem kolejna na szczyt samej wieży, nie budziły jakoś mojego zaufania. Niestety zwiedzając samemu, bez kogoś, kto mógłby cię zaasekurować lub choćby wezwać karetkę w przypadku jakiegoś nieszczęścia, ma swoje minusy… chociaż gdybym się spieprzył z wieży z jakichś 15-20 metrów, to raczej bardziej karawan niż karetka by tu się przydał. Zwiedzając w samotności, trzeba jednak wykazać się nieco większą dozą racjonalnego myślenia i rozsądku, a brawurę zostawić urbexowym kamikaze.
Wytwórnia Chemiczna nr 18 to miejsce, które skradło moje serce. Nie było ono może wybitnie spektakularne, ale było bardzo miłą niespodzianką, której jeszcze kilka dni temu planując wyjazd, się nie spodziewałem. Lubię czasami zrobić sobie małą odskocznię od tematów typowo militarnych i liznąć nieco industrialnego urbexu, jednak nadal w moim sercu pierwsze miejsce mają i zawsze będą miału budowle militarne z okresu Drugiej Wojny Światowej. Zakład w Prostkach ma swój klimat i z pewnością, jeżeli preferujecie zwiedzanie tego typu miejsc, się nie zawiedziecie. Cisza, spokój, wspaniałe relikty niegdysiejszej świetności wytwórni no i przede wszystkim aura tajemniczości tego miejsca, to wszystko powoduje, że warto tutaj zajrzeć.
Do zobaczenia na szlaku!
#turystyka #turysta #wypoczynek #aktywnywypoczynek #podróżowanie #travel #hiking #trekking #trip #podróże #adventure #przygoda #podróżnik #wyprawa #mazury #prostki #urbex #wytwórniachemicznanr18